Wspomnienia


Płomień i Cień


Pochylone nad klatką twarze. Nieco puste, nieco nierealne. Zupełnie, jakby do rzeczywistości trafiły ze snu, lub co bardziej prawdopodobne - z koszmaru.

Porcelanowe twarzyczki, filigranowe ciała owinięte w przesadnie zdobiony materiał. Lekki niczym pajęcze sieci... Do otumanionego umysłu dochodziły ciche, nieco okrutne śmiechy. Urywane rozmowy, słowa które splatały się w jedno...

„Vextus, chodź zobaczyć!”

Jeden z nich, nieco niższy od pozostałych zabrzmiał najbliżej ażurowego więzienia. Lekko zachrypnięty budził ciarki na plecach i wibrował przyjemnie w powietrzu. Kobieta o białych włosach zbliżyła twarz do krat, ale nie na tyle blisko by móc ją przez nie chwycić. Białe rzęsy okalały wodniste, bardzo jasne, niebieskie oczy. Pełne usta były wręcz stworzone do całowania, a jednak szpecił je okrutny, drwiący uśmiech. Odsunęła się nieco w bok, przepuszczając niższą i widocznie młodszą od niej nepari.

„Co to jest?”

Tak... właśnie. TO. Jakby istota w środku była jedynie przedmiotem. Jakby właśnie odmówiono jej godności istoty rozumnej, istoty żywej. TO. Słowo rzucone z taką lekkością, a jednak sam ton pokazywał jak mało znaczyło dla tej kobiety życie, które teraz zamknięte było w pułapce.

„Prezent.”

Słowo które opuściło usta białowłosej zabrzmiało niczym wyrok.

„Poprzednia zabawka ci się popsuła. Ta będzie wytrzymalsza. To Azashee.”

Szelest materiału, kiedy kobiety okrążyły jego klatkę.

„Musiał zabłądzić... Ale daleko zaszedł. Spójrz, czyż nie jest idealny?”

Fioletowe oczy zatrzymały się z ciekawością na prezencie. Teraz miał zapaść wyrok. Od jej decyzji tak wiele zależało. Dziewczyna skrzywiła się nieco z niesmakiem, zupełnie jak kapryśne dziecko, które otrzymało nie do końca to co chciało.

„Jest brzydkie.”

Stwierdziła głosem jakby się skarżyła. Białowłosa wyglądała na nieco zaskoczoną.

„Nie chcesz go? No cóż, nieco szkoda, miałam nadzieję, że się ucieszysz...”

Zaśmiała się nagle.

„W takim wypadku mnemopająki będą miały dziś co jeść...”

Zamilkła nagle spoglądając na więźnia. Słowa które padły z wnętrza klatki przebrzmiały w komnacie, sprowadzając na mówcę uwagę wszystkich obecnych w pomieszczeniu wróżek.

Vextus przekrzywiła głowę podchodząc bliżej. Mimo protestów, oparła się piersiami o kraty więzienia.

„Powtórz to.”

Głos kobiety wydawał się być rozbawiony.

„Powtórz.”

Tym razem to było rządanie. Na jej twarzy pojawił się delikatny, nieco szyderczy uśmiech.

Powtórzył. Białowłosa wybuchnęła śmiechem.

„Bezczelny. Doprawdy. Obawiam się jednak, że podobne słowa nie wiele ci teraz pomogą.”

Nie miała racji. Ametystowe spojrzenie przecięła nuta ciekawości. Nepari powoli podniosła się i oderwała od krat.

„Zobaczymy... Epheone... Wezwij kogoś by przeniósł jego klatkę do pokoju. Jeszcze zobaczymy czy później jego język będzie równie bezczelny.”

„To jego rzeczy. Miał to ze sobą kiedy go znaleziono.”

Epheone przejechała dłonią po stole pokazując kolekcję broni, jakieś niewiele warte przedmioty...

Czarnowłosa mijała je z ledwo tłumioną ciekawością. Noże, mapa, manierka. Nepari przystanęła na chwilę podnosząc pistolet i oglądając. Kiedyś widziała jak człowiek z niego strzelał do pająków. Wyciągnęła dłoń i niechcący nacisnęła spust. Głośny huk wstrząsną pomieszczeniem. Kiedy białowłosa wpadła do komnaty zobaczyła jedynie wystraszoną nepari siedzącą na ziemi obok porzuconego pistoletu. Dziura w murze mówiła znacznie więcej niż mina kobiety, która powoli podniosła się z podłogi, starając się przybrać jak najbardziej niewzruszony wyraz twarzy.

„Wystrzelił”

Poinformowała beznamiętnie.


* * *


Tygodnie, miesiące... Jak długo można siedzieć uwięzionym? Dni splatały się w jedno, oczekiwanie na szansę było testem wytrzymałości zarówno fizycznej jak i psychicznej.

Zabawka. Dopiero teraz to słowo nabrało wyrazistości. Nie istota, nie żywy byt.

Zabawka.

Coś niżej niż niewolnik.


* * *


Dziś znowu przyszła. Ubrana niczym na bal, spoglądająca na niego jakby był mniej wart od połowy jej świecidełek lub ksiąg. Siedziała naprzeciwko, dziwnie wyprostowana. Sznurowany gorsecik ledwo utrzymywał jej piersi, główka była uniesiona wysoko...

Po chwili uśmiechnęła się dziwnie.

Piołun i miód.

Wyciągnęła dłoń kładąc sobie na podołku pistolet. Jego pistolet. Czy zauważyła chciwość w jego oczach? Czy coś szepnęło mu, że to długo oczekiwana szansa?

„Naucz mnie,”

Rozkaz. A jednak dziwnie miękko wypowiedziany.

„Naucz mnie strzelać. Zabierz nudę z mojego życia i pokaż mi coś z twojego.”

Patrzyła na niego kiedy mówił, by po chwili pokręcić głową.

„Nie uda ci się. Nie sądzę by było to takie proste, nie sądzę byś dał radę. Nawet jeżeli opuścisz Niroth... jest jeszcze las. Są jeszcze cienie. Są moje siostry, które w końcu cię dopadną. Musiał byś zabić nas wszystkie.”

Znowu cisza. Teraz trwała dłużej.

„Wierzę. Wierzę, że spróbujesz.”

Jej uśmiech kiedy wyciągnęła pistolet lufą skierowaną w swoim kierunku.

Czy naboje były w środku? Czy była tak głupia?

„Ale ten sposób jest łatwiejszy. Uczyń mnie szczęśliwą, a opuścisz klatkę. A pozwolę ci mieć imię. Naucz mnie, a nie wrócisz już tu nigdy. Moje słowo.”

Zant. To imię miało na długo zagościć w jej życiu...


* * *


Słowa były trucizną. Sączone odpowiednio długo potrafiły skazić duszę.

Podobały się jej lekcje, podobało jej się to co opowiadał. Dotrzymała więc obietnicy - nie wracał do klatki. Słowa były dziwne. Malowały obrazy niedostępne dla niej. Malowały obrazy które kusiły i pobudzały wyobraźnię.

„Dziś są moje urodziny.”

Proste słowa. Strzał, huk... Chybiła. Nepari przeniosła wzrok z celu na swojego niewolnika.

„Nie jest to niby takie istotne. Po prostu kolejny dzień który odlicza mój czas. Dziś mijają trzy lata, od dnia w którym cię dostałam...”

Kolejne przymierzenie się do strzału. W pewnej chwili opuściła pistolet, odwracając się w jego kierunku. Milczała. Jeden krok, drugi... Stała blisko, bliżej niż kiedykolwiek wcześniej, kiedy chwyciła jego dłoń i wcisnęła mu do niej broń.

„Zabierzesz mnie stąd. Pokaż to o czym mówiłeś.”

Zawahała się.

„Daję ci wolność. Będziesz mógł w końcu odejść.”

Znowu milczenie. Stała przez dłuższą chwilę wpatrując się gdzieś poza niego. Najwyraźniej walczyła sama ze sobą.

„Proszę... Daj mi swój świat.”

Była to pierwsza prośba jaką od niej usłyszał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz