Nienawidziła go.
Nienawidziła go tak mocno, że czasem zdawało się jej, że płonie.
Wściekły gorąc rozpalał ją od środka, ale ona... Ona była
bezsilna. I dlatego ogień spalał ją, a nie obiekt jej nienawiści.
Nie wiedziała czemu
jej to robił. Czemu skazywał na nieustające cierpienie, czemu
uczynił z niej swojego psa, swojego prywatnego potwora na łańcuchu.
Bo była potworem, nie miała co do tego żadnych wątpliwości.
To tak bardzo
bolało...
Kiedy bił, kiedy
rozrywał jej ciało trzaśnięciami skórzanego pasa, kiedy uderzał
pięściami, twardymi jak kamień.
Kiedy głodził ją
tak mocno, że śmierć była tuż tuż, a potem kazał jeść ciała
jej wrogów.
Ale nigdy jej nie
tknął. Nie w ten sposób.
Był jej ojcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz