Oriana de Mornay była
przerażającą kobietą. Po tym jak przywłaszczyłem sobie jej
medalion, ścigała nas przez trzy miasta. Nie znała litości ani
zmęczenia i tak, z małej, zupełnie niewinnej kradzieży zrodził
się prawdziwy huragan.
A mimo to, zamiast być
wściekłym na samego siebie, czerpałem coraz więcej radości z
naszej gry w kotka i myszkę i kiedy po opuszczeniu Kirindoru
wydawało się, że Oriana wreszcie zostawiła nas w spokoju, ku
własnemu zaskoczeniu poczułem się zawiedziony.
Nie wiedziałem jeszcze,
że kobieta, z którą zadarłem nigdy nie dawała za wygraną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz